Szronka.
Na bandzie wciąż widnieje ślad po naszym wypadku.
Wsiadłam, ale nie było normalnie. Trzymałam ją mocno już w kłusie. Oczywiście, nie dosłownie, bo u tych siostrzyczek jechanie na wodzach wywołuje odwrotny skutek.
Zagalopowałam w obie strony. Pani kazała mi zrobić woltę w C. Wyszła. W A. Co prawda strasznie to koło ścieśniłam, lecz i tak po ukończeniu go chciało mi się śmiać - wyszło. Pomimo wszystkich wcześniejszych oporów, wyszło. Nawet drąg przejechałam.
W lewo jednak poszło gorzej. O ile mi najwyraźniej bardziej pasuje prawo, o tyle Szronka wydaje się pewniejsza w lewo i od razu zaczęła mnie zwozić ze ściany. W końcu jakoś ją ustawiłam, zagalopowanie, jedziemy.
Było już prawie całe okrążenie, pani właśnie powiedziała mi, że od F ustępowanie, kiedy stwierdziłam, że raczej nie utrzymam nad nią kontroli, zwłaszcza podczas ustępowania, podczas których klacz ta kocha się rozpędzać i co ważne - bez najmniejszego problemu przeszłam do kłusa.
Pani przyjęła to ze spokojem i kiedy opowiadała o lekcji mojej mamie, wydawało się że przeszłam ją bez trudu, jakby nie było najmniejszego zająknięcia.
A jednak było. I to ogromne.