wtorek, 23 lutego 2016

23 II 2016r. (zaczęłam pisać przed północą)

Moja siostra wyjechała, więc wsiadłam na jej klacz. I po raz pierwszy galopowałam na niej!
Wybaczcie, nie będę używać jej (klaczy) imienia, ponieważ raz je napisałam to siostrzyczka strasznie się wściekła.
Dobrze mi się jeździło. Pierwsze rozstępowanie, właścicielka stajni ,,Ustawcie się do zdjęcia". Systemem: siwek, gniady, siwek, gniady, siwek... Nasza arabka jest akurat siwa. Stanęłam obok gniadoszki Niwy (tak naprawdę nazywa się Norma, choć nie wiem czy ktokolwiek o tym jeszcze pamięta). Mama, która była moją dzisiejszą trenerką, kazała mi ją złożyć do zdjęcia - bo one ją ćwiczą, żeby się składała. Miała kiedyś problemy z chodzeniem pod siodłem (dlatego na nią nie mogłam wsiadać) i biegała z głową do góry, więc instruktorka poradziła im ją składać. Nie było to łatwe, ale efekty przyniosło (po dłuższym czasie). Ja za to złożyłam ją natychmiastowo, według wskazówek mamy:

  • Zewnętrzna wodza napięta;
  • Rękę na wewnętrznej wodzy rozlużniam i zaciskam w pięść i tak wciąż (klacz ta jest bardzo wrażliwa na pysku);
  • Podpukuję wewnętrzną nogą (choć u mnie to...)
Tylko na zdjęciu nie ma oczywiście jej głowy, bo w dół wzięła.
Kłus. Moja mama od razu stwierdza, że kuleje, ale obecne na hali instruktorki mówią: rozkłusuj, potem zobacz. No więc jadę sobie. Szybko orientowałam się, na którą nogę anglezuję, po prostu było to czuć. Jak stwierdziłam - koń cud. Jadę tak szybko jak chcę, kiedy chcę, co chcę. Ze Szronką było podobnie, ale jednak czułam, że zwalnia na siłę, musiałam ją mocno trzymać. Za to przy tej arabce często przyłapywałam się na luźnych wodzach.
Jedyny minus to skręty. Niby wszystko normalnie, lecz kiedy zamierzam zrobić minimalny skręt, bo np. nie chcę, żeby mi zeszła ze ściany to już się nie z nią nie dogadywałam.
Zrobiłam kilka krótkich zakłusowań z przerwami, w końcu przestała kuleć (a ja w stępie odkryłam, iż łatwiej mi ją złożyć na krótszej wodzy). Zaczęłam ćwiczyć przejazd na brązową odznakę, ujeżdżeniowy oczywiście (specjalnie dla Was wkleję go poniżej), narazie bez galopu, bo mama z jakiś powodów nie chciała. Myślałam, że to przez tę początkową kulawiznę, ale chyba nie...
Jechałam go już któryś raz, kiedy przy E, gdzie teoretycznie powinnam zagalopować właścicielka stajni krzyknęła: ,,Galop", no to ja posłusznie, galop! Nie spodziewałam się, że będzie on tak kontrolowany i wolniutki, gdyż widzicie, arabka ta była trenowana niegdyś do wyścigów (okazała się za wolna, ale ma tak świetny rodowód, że do ceny jej poprzedni właściciel dodał jeszcze źrebaka). No i mój pierwszy bryk (;* Niezbyt wysoki, coprawda, ale jednak...
Co do chęci ponownego zagalopowania - było ją widać u klaczki nawet w stępie, ale jedynie sprónowała zrobić je jeszcze raz tuż po przejściu.
Możliwe, że będę na niej BOJ zdawać... Mam mieć na niej więcej jazd, pewnie nawet zamiast tych na rekreacji. Moja siostra nie zniosła tego zbyt dobrze.
I wiecie co? Chociaż sama tego nie zauważyłam, to... TAK! w końcu wróciłam!



*raz chyba bryknęła mi Szafira, ale nie jestem pewna i sama nazywam to ,,podbryknięciem"

JESZCZE TRASA UJEŻDŻENIA do BOJ
KRÓTKA LEGENDA (:
biały - stęp;
fioletowy - kłus (linia przerywana - anglezowany, kropki to ćwiczebny, linia ciągła - półsiad);
zielony - galop;
wielkie kropy - zatrzymanie (w punkcie ,,X" dodatkowo ukłon);
dwie kreski - zmiana nogi
Im bardziej w środku tym później. No i koło w A miało dojeżdżać do ścian i być ŁADNE. Przeszkadzały mi reklamy i narzędzia, więc jak dziwnie zjeżdżam do środka jakby omijając coś, to tak naprawdę jedzie się po ścianie (; Mam nadzieję, że uda się Wam coś z tego wyczytać.

WASZA 
Nathing


P.S. No i zapraszam na resztę blogów, zwłaszcza na ,,Dynamiczne Stado" (;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz